Witam serdecznie. Dzisiaj wróciłam z synem ze szpitala. Robili mu niezliczona ilość badan ale przynajmniej jest przebadany dokładnie. Wyszło mu, że ma zapalenie żołądka,jeszcze nie wrzody ale nigdy nie wiadomo.Na szczęście nie było HB...Wczoraj robili mu próbę laktozową, przez 3 godz, co pół godz. pobierali mu krew z palców- biedny siedem paluszków obolałych..Dzisiaj gastroskopia- masakra, jest na mnie strasznie obrażony bo pozwoliłam lekarzowi włożyć mu do gardła rurkę :-(...
Powiem wam,że jestem wykończona psychicznie,nie wiedziałam,że syn tak mocno to będzie przezywał...
Ale wróćmy to tytułu posta...pokazuję moje postępy w haftowaniu japoneczek...
Tak prezentuje się całość:
- i troszkę zbliżeń:
Pozdrawiam z upalnego Wrocławia..
Współczuję Tobie i Synkowi, ale najważniejsze, że nie jest źle :)
OdpowiedzUsuńJaponeczki śliczne
ciesze sie,ze wszystko z synkiem sie wyjasnilo,ale badan przez ktore przechodzil(zwlaszcza gastroskopii) nie zazdroszcze wcale...
OdpowiedzUsuńJaponeczki sa sliczne,gratuluje takiego tempa...
O, jak mi szkoda twojego synka! Gastroskopia, brrr! A Japoneczki są cudne, cudne i jeszcze raz cudne!
OdpowiedzUsuńBiedny Mały! Że obrażony, to nie dziwota...
OdpowiedzUsuńSzkoda jego i szkoda ciebie...
Pozdrawiam ciepło. I do widzenia, czyli "sajonara"!
Ela
Dziękuje bardzo za wszystkie słowa otuchy :-)
OdpowiedzUsuńPrzeurocze te japoneczki ,też miałam ochotę na ten SAL ale rozsądek zwyciężył /za dużo tego mam do wyszycia / Jednak do Oli na needleroll zapisalam się i właśnie poprzez jej blog trafiłam do Ciebie.Pozdrawiam serdecznie i zapisuję się do grona obserwatorów.
OdpowiedzUsuń